W poniedziałki mój dzielny pierwszoklasista kończy lekcje popołudniu. Całe szczęście, że dni są teraz coraz dłuższe. Korzystając z ładnej pogody, postanowiliśmy spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu. Niedaleko szkoły mojego syna znajduje się plac z rakietą - to jeden z najstarszych i najbardziej rozpoznawanych placów zabaw w Lublinie - na którym w ubiegłym roku postawili starego zielonego "gazika".
Początkowo nie ingerowałam w zabawy wymyślane przez dzieci. Udawałam, że jestem pasażerem autobusu jadącego do Warszawy.Jednak w związku z tym, że kierowca może być tylko jeden, wkrótce dzieciaki zaczęły się nudzić. Część zaczęła włazić na maskę auta, część zaczęła wyłazić przez "okna", inni zaczęli się ganiać.

Dzieci nie trzeba namawiać do zabawy, bo ich świat rządzi się innymi prawami niż świat dorosłych:
- im mniej zasad, a właściwie im one są prostsze tym lepiej;
- najlepszy jest podział na MY i WY, zamiast ty to, on tamto, tamten coś tam jeszcze;
- zamiast tłumaczyć o co chodzi, lepiej POKAZAĆ! Nie od dziś wiadomo, że najlepiej uczy się przez zabawę:)
Szkoda tylko, że w między czasie zrobiło się późno i musieliśmy już wracać do domu.
Fajny blog ciotka, będę do Ciebie zaglądać:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na bloga i miło że jesteśmy z tego samego miasta:) z dzieciństwa pamiętam widoczki, zabawy na kocu, grę w klasy, w gumę, zbieranie karteczek itp piękne czasy:)
OdpowiedzUsuńPlanuję w najbliższym czasie zrobić wpis nt. gumy do skakania, szczególnie że planuję dodać do tego filmiki :)
UsuńBerek to już od dawien dawna a znany, a o strażaku aż tak często nie słyszałam.
OdpowiedzUsuń